wtorek, 3 listopada 2009

Komarom, miła...

Och, co za emocjonujący dzień:). Wczoraj nie byliśmy pewni, czy warto stąd się ruszać, bo trudno się wydostać z tego luksusowego gniazda os. Zaryzykowaliśmy jednak taksówkę do Lumut (50 ringitów, połowa kolacji:). Z Lumut promem popłynęliśmy na wyspę Pangkor. Tam mieliśmy jeździć rowerem, ale wszyscy doradzali motorynkę, takiego naszego Komara, wiec... kto nie ryzykuje ten nie jedzie:).

Daniel nie miał przy sobie prawa jazdy, a na komarku jeździł ostatnio 15 lat temu, ale kto by się przejmował takim drobiazgiem! Zrobił rundkę testową na placyku i ruszyliśmy - ja z tyłu jako plecaczek. Żyjemy, nic się nie stało i było super! Żeby było trudniej - tu jest ruch lewostronny!!!

Komarek pozwolił nam się dostać do miejsca, gdzie obecnie jest Chris - który na dzień dobry zaserwował nam długi wywód na temat błędów polityki widocznych na tej wyspie. Ufff... Potem zmusiliśmy go, żeby pójść na szybki, chiński obiad, który ledwo przeżyłam - taki był ostry. W połowie skminiłam jednak, że trzeba wyrzucić zielone kawałki papryczki, i szlo już dużo lepiej:)

Wyspa jest super - ma cudowne plaże, z super widokami, czystą wodą i żółtym piaskiem, bomba. Chwilę popływaliśmy, a potem pojechaliśmy obejrzeć jedyną atrakcję - fort holenderski. Niestety atrakcja marna, ale co tam. Zdążyliśmy jeszcze zobaczyć budowę łodzi rybackich i popływać na innej plaży - bo jak wiadomo jak wyspa, to ma same plaże wokół:).

Komarek marki Honda w nienaruszonym stanie odstawiliśmy około 16.00 do właściciela i wróciliśmy do Lumut. Tu udało nam się zjeść jakieś chińskie wynalazki za 13 ringitów (!!!) - co po przedwczorajszej kolacji od razu o wiele lepiej nam smakowało!!! Potem szybkie zakupy na jutrzejsze śniadanie.

Jutro przyjeżdża Chris, zmywamy się na chwilę do Ipoh, żeby zobaczyć buddyjską świątynię, a potem wracamy do Kuala.

Na dziś już kończę, bo internet jest tu po 10 rt, jest to 5 razy drożej niż w Kuala i Daniel zabronił mi więcej wykupować:).

To trzymajcie kciuki...

2 komentarze:

  1. Hej Czerewaccy!

    Świetny motyw z tym blogiem! Szacun za regularne i fajne wpisy! O wiele to ciekawsze niż przeglądanie gigabajtów zdjęć długo po fakcie na laptopie wciśniętym między jajka w majonezie a pół litra! :-)

    A jak tam noce? Wysypiacie się przez tą klimatyzację? ;-)

    Słońca życzyć chyba nie musimy. To w takim razie, żeby Siemanowska i ostre papryczki utrzymywały Wasze żołądki w spokoju i harmonii.

    Pozdrowienia dla Bam..yyyyhm... Chrisa! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój Boże, rzeczywiście to bardzo drogi kraj....
    Pozdrawiam Chrisa również...

    OdpowiedzUsuń